Odkopane 
Komentarze, błędy, skargi i inne tutaj: Dyskusja
Stu wypytał jeszcze agenta o kilka potrzebnych informacji, wypił herbatkę, przegryzł piernikiem, pożegnał się i udał do domu. Dopiero na zewnątrz, widząc zalany chodnik i drogę, zorientował się, że niedawno musiał padać deszcz, teraz już tylko lekko kropiło. Jakiś samochód przejechał tuż obok niego, ochlapując nowe wyjściowe buty. Zaklnął pod nosem, założył kaptur i ruszył przed siebie. Jednak zanim wrócił do domu, skręcił w stronę osiedlowego sklepu i znajdującej się tuż obok całodobowej apteki, chcąc uzupełnić zapasy żywność i spraya do nosa. Na miejscu spotkał popularnego osiedlowego bywalca, występującego pod pseudonimem Crax.
Na oko dwudziestoletni mężczyzna z kwadratowymi okularami na nosie, i czarnym zarostem na zmęczonej twarzy. Ubrany był jak co dzień: w brudnoszarą rozciągniętą bluzę z czerwonym napisem na plecach. Stał wpatrzony w swoje trampeczki przed sklepem i czekał na kogoś znajomego, kto byłby gotów poratować go kilkoma groszami.
Zaznajomiony z tym widokiem Stu podszedł i odruchowo wrzucił mu do zgniecionej puszki po piwie kilka miedziaków. Młodzieniec przyjrzał mu się uważnie, uśmiechnął lekko, a jego twarz wydała się mniej zmęczona niż zwykle.
– Powtórz alfabet od tyłu – szepnął tamten, upuścił swoją skarbonkę, odwrócił się i zaczął uciekać. Stu bez zastanowienia ruszył za nim, mijając kolejne nieznane mu uliczki i miejsca. Odległość między nimi bardzo szybko wzrosła. Stu, zmęczony biegiem, musiał się w końcu zatrzymać. Odpoczął chwilę, poprawił kaptur i zły z powodu porażki, szybkim krokiem wrócił do domu.
Kiedy tylko przekroczył próg domostwa, przypomniał sobie, że miał kupić mleko. Było już za późno, by wrócić do sklepu. Czuł w kościach zbliżającą się awanturę. Gorączkowo myślał nad rozwiązaniem i kiedy jego żona wyszła z kuchni z wałkiem w ręce, zdecydował się na najbardziej ryzykowne rozwiązanie.
– Nid gdzieś przepadł, nie mam bladego pojęcia, co się z nim dzieje, pożyczył pieniądze i zniknął skłamał — Tylko w ten sposób mógł uzyskać więcej czasu na wymyślenie czegoś lepszego.
– Jestem zmęczony, wybacz, ale pójdę się położyć, dobranoc – zostawił zamyśloną i zaskoczoną żonę i uciekł do swojego pokoju, zastanowić się nad tym, czego dowiedział się dzisiaj.
– Mogło być lepiej, chłopcze –skomentowała relację ucznia ubrana w czarny płaszcz z czerwoną literą „L” na plecach postać. – Twoje nowe zadanie będzie polegało na rozliczeniu się z naszym starym przyjacielem – Hellem. Spraw, aby to była długa i makabryczna śmierć. Twój awans zależy od wielkości nagłówków w jutrzejszej gazecie, postaraj się mnie choć raz zaskoczyć – Postać obróciła się na pięcie, i zniknęła w następnym pomieszczeniu. Dopiero wtedy Crax podniósł się z kolan i podszedł do niewielkiego stolika w rogu, na którym stała porcelanowa miska z sałatką śledziową, obok niej leżały talerze i sztućce. Nałożył sobie trochę, przeszedł do sąsiedniej sali i siadł przy niewielkim, metalowym stole na środku pomieszczenia. Zjadł, w spokoju rozmyślając nad czymś w ciszy. Odłożył naczynia, odczekał chwilę, upewnił się, że nikt mu nie przeszkodzi, wstał i wrócił do pokoju, gdzie wcześniej otrzymał rozkazy.
Było to niewielkie pomieszczenie służące jako zaplecze gastronomiczne i laboratorium jednocześnie. Ściany pomalowane były czarną, matową farbą, przez co panował tu niesamowity mrok. Wzdłuż sufitu biegły czerwone paski Led, rozświetlając trochę wnętrze i nadając mu złowieszczy klimat. Naprzeciwko wejścia stał jeszcze jeden dębowy stół zastawiony butelkami różnych rozmiarów o okrągłych dnach wypełnionymi kolorowymi, parującymi substancjami, błyszczącymi proszkami w posortowanych grubościami ziarenek i kolorami woreczkach i pustymi probówkami. Na rogu stołu stały dwie świece – jedna większa, podzielona czarnymi liniami, służąca do odmierzania czasu, drugą czasami wykorzystywano jako dodatkowy palnik przy produkcji bardziej złożonych substancji. Z sufitu zwisały ususzone zioła i części niektórych roślin. Młodzieniec zastanowił się chwilę, podrapał po głowie, po czym podszedł do stołu i zaczął przygotowywać truciznę o podobnym działaniu do tej, jaką podał synowi Stu kilka dni temu, tyle że o nieco słabszym efekcie. Przygotował potrzebne narzędzia – wagę, moździerz, porcelanową miseczkę. Wyczyścił wszystko dokładnie i zaczął kolejno odmierzać, ucierać i mieszać składniki. Kiedy skończył, ocenił efekt swojej pracy, odłożył narzędzia, po czym położył się na łóżku obok stolika i wtarł przygotowaną substancję w dziąsła, uśmiechając się niczym narkoman, myśląc o kolejnych odpałach.
Już po chwili leżał goły na plaży, śmiejąc się bez powodu i popijając drinka.
– Ciekawą Nid ma fantazję, skoro tak sobie wyobraża człowieka, który go otruł. – Pomyślał, popijając drinka. Podniósł się, otrzepał z piasku i ruszył przed siebie w dzicz.

Komentarze, błędy, skargi i inne tutaj: Dyskusja
Stu wypytał jeszcze agenta o kilka potrzebnych informacji, wypił herbatkę, przegryzł piernikiem, pożegnał się i udał do domu. Dopiero na zewnątrz, widząc zalany chodnik i drogę, zorientował się, że niedawno musiał padać deszcz, teraz już tylko lekko kropiło. Jakiś samochód przejechał tuż obok niego, ochlapując nowe wyjściowe buty. Zaklnął pod nosem, założył kaptur i ruszył przed siebie. Jednak zanim wrócił do domu, skręcił w stronę osiedlowego sklepu i znajdującej się tuż obok całodobowej apteki, chcąc uzupełnić zapasy żywność i spraya do nosa. Na miejscu spotkał popularnego osiedlowego bywalca, występującego pod pseudonimem Crax.
Na oko dwudziestoletni mężczyzna z kwadratowymi okularami na nosie, i czarnym zarostem na zmęczonej twarzy. Ubrany był jak co dzień: w brudnoszarą rozciągniętą bluzę z czerwonym napisem na plecach. Stał wpatrzony w swoje trampeczki przed sklepem i czekał na kogoś znajomego, kto byłby gotów poratować go kilkoma groszami.
Zaznajomiony z tym widokiem Stu podszedł i odruchowo wrzucił mu do zgniecionej puszki po piwie kilka miedziaków. Młodzieniec przyjrzał mu się uważnie, uśmiechnął lekko, a jego twarz wydała się mniej zmęczona niż zwykle.
– Powtórz alfabet od tyłu – szepnął tamten, upuścił swoją skarbonkę, odwrócił się i zaczął uciekać. Stu bez zastanowienia ruszył za nim, mijając kolejne nieznane mu uliczki i miejsca. Odległość między nimi bardzo szybko wzrosła. Stu, zmęczony biegiem, musiał się w końcu zatrzymać. Odpoczął chwilę, poprawił kaptur i zły z powodu porażki, szybkim krokiem wrócił do domu.
Kiedy tylko przekroczył próg domostwa, przypomniał sobie, że miał kupić mleko. Było już za późno, by wrócić do sklepu. Czuł w kościach zbliżającą się awanturę. Gorączkowo myślał nad rozwiązaniem i kiedy jego żona wyszła z kuchni z wałkiem w ręce, zdecydował się na najbardziej ryzykowne rozwiązanie.
– Nid gdzieś przepadł, nie mam bladego pojęcia, co się z nim dzieje, pożyczył pieniądze i zniknął skłamał — Tylko w ten sposób mógł uzyskać więcej czasu na wymyślenie czegoś lepszego.
– Jestem zmęczony, wybacz, ale pójdę się położyć, dobranoc – zostawił zamyśloną i zaskoczoną żonę i uciekł do swojego pokoju, zastanowić się nad tym, czego dowiedział się dzisiaj.
– Mogło być lepiej, chłopcze –skomentowała relację ucznia ubrana w czarny płaszcz z czerwoną literą „L” na plecach postać. – Twoje nowe zadanie będzie polegało na rozliczeniu się z naszym starym przyjacielem – Hellem. Spraw, aby to była długa i makabryczna śmierć. Twój awans zależy od wielkości nagłówków w jutrzejszej gazecie, postaraj się mnie choć raz zaskoczyć – Postać obróciła się na pięcie, i zniknęła w następnym pomieszczeniu. Dopiero wtedy Crax podniósł się z kolan i podszedł do niewielkiego stolika w rogu, na którym stała porcelanowa miska z sałatką śledziową, obok niej leżały talerze i sztućce. Nałożył sobie trochę, przeszedł do sąsiedniej sali i siadł przy niewielkim, metalowym stole na środku pomieszczenia. Zjadł, w spokoju rozmyślając nad czymś w ciszy. Odłożył naczynia, odczekał chwilę, upewnił się, że nikt mu nie przeszkodzi, wstał i wrócił do pokoju, gdzie wcześniej otrzymał rozkazy.
Było to niewielkie pomieszczenie służące jako zaplecze gastronomiczne i laboratorium jednocześnie. Ściany pomalowane były czarną, matową farbą, przez co panował tu niesamowity mrok. Wzdłuż sufitu biegły czerwone paski Led, rozświetlając trochę wnętrze i nadając mu złowieszczy klimat. Naprzeciwko wejścia stał jeszcze jeden dębowy stół zastawiony butelkami różnych rozmiarów o okrągłych dnach wypełnionymi kolorowymi, parującymi substancjami, błyszczącymi proszkami w posortowanych grubościami ziarenek i kolorami woreczkach i pustymi probówkami. Na rogu stołu stały dwie świece – jedna większa, podzielona czarnymi liniami, służąca do odmierzania czasu, drugą czasami wykorzystywano jako dodatkowy palnik przy produkcji bardziej złożonych substancji. Z sufitu zwisały ususzone zioła i części niektórych roślin. Młodzieniec zastanowił się chwilę, podrapał po głowie, po czym podszedł do stołu i zaczął przygotowywać truciznę o podobnym działaniu do tej, jaką podał synowi Stu kilka dni temu, tyle że o nieco słabszym efekcie. Przygotował potrzebne narzędzia – wagę, moździerz, porcelanową miseczkę. Wyczyścił wszystko dokładnie i zaczął kolejno odmierzać, ucierać i mieszać składniki. Kiedy skończył, ocenił efekt swojej pracy, odłożył narzędzia, po czym położył się na łóżku obok stolika i wtarł przygotowaną substancję w dziąsła, uśmiechając się niczym narkoman, myśląc o kolejnych odpałach.
Już po chwili leżał goły na plaży, śmiejąc się bez powodu i popijając drinka.
– Ciekawą Nid ma fantazję, skoro tak sobie wyobraża człowieka, który go otruł. – Pomyślał, popijając drinka. Podniósł się, otrzepał z piasku i ruszył przed siebie w dzicz.
Crax, do poprawek marsz! ~ Nawka