29-08-2015, 22:23
Masakrowania ciąg dalszy.
Po powrocie z trudnej rozmowy nastolatkowie od razu zasnęli o dziwno spali spokojnie, gdy nagle Ania się obudziła, usłyszała głosy.
"O dziwno" – autorka pewnie boi się formy 'o dziwo', bo myśli, że to 'dziwka' w wołaczu.
Ktoś przez kraty wrzucił im plecak. Następnie można było usłyszeć w oddali kroki. Dziewczyna obudziła Pawła.
– Co się dzieje ? – zapytał zaspany chłopak.
– Coś tam leży, ktoś nam coś wrzucił przez kraty. – powiedziała z niepokojem w głosie Ania.
– Spokojnie zobaczmy co jest w środku. – rzekł jeszcze senny nastolatek.
To pisanie małą literą po kropce jest rozbrajające.
Razem powoli podeszli do plecaka. Odważny młodzieniec otworzył suwak plecaku i zajrzał do środka. Ania była zdenerwowana nie wiedziała co tam jest, martwiła się o chłopaka.
Laska, wyluzuj. Przecież nie będzie tam bomby z opóźnionym zapłonem.
Jednak na twarzy Pawła pojawił się szeroki uśmiech. W środku było mnóstwo jedzenia i picia oraz różne pomocne rzeczy takie jak: latarka, kompas, mapa labiryntu oraz dziwny przedmiot.
W ten sposób inteligentny czytelnik dowiaduje się, że cały pałac króla jest na podsłuchu, no bo niby skąd koledzy Pawła mieliby wiedzieć, że potrzebuje mapy labiryntu i kompasu? A nie sądzę, by ktoś ze sług króla miał dostęp do takich przedmiotów.
– Co tam jest? Po co się tak uśmiechasz? – pytała zdenerwowana dziewczyna.
Paweł nic nie odpowiedział tylko pokazał jej zawartość plecaka. Na jej twarzy również pojawił się szeroki uśmiech. Nie wierzyli w to co zobaczyli. Następnie zadowoleni przeglądali zawartość torby.
– Wszytko co nam się przyda! Ciekawy jestem kto nam to podrzucił! – wykrzyknął zadowolony chłopak.
– Magiczna wróżka! – podpowiedziała Anka.
Jak już wspomniałem, dużego wyboru nie mają. Król im tego na pewno nie dał, bo niby skąd miał wziąć latarkę. Słudzy króla odpadają z tego samego powodu. Pozostają mózgowcy przy komputerach. Ale jak znam autorkę, to na pewno mnie zaskoczy.
Szczęśliwi zaczęli się śmiać.
– Wszystko super tylko do czego służy ten dziwny przedmiot to chyba jakiś kamień? – spytała dziewczyna.
Był on niewielkiej wielkości koloru czerwonego z czarnymi kropkami, wyglądał na bardzo starego.
'niewielka wielkość' :umieszcza w notatniku obok 'niedługiej długości':
– Nie wiem może nam się przyda. Zostawmy go na razie w plecaku.
– Czyli może nam się udać – zadała kolejne pytanie Ania.
– Co może nam się udać? – zapytał zdziwiony chłopak.
– Przejście przez labirynt – odpowiedziała.
– Jest to teraz całkiem możliwe – powiedział ze śmiechem Paweł.
Potem z nadzieją, że może się to udać poszli spać. Śniło się im to, że udaję się im wyjść z labiryntu.
Uda nam się?... Tak, na pewno się uda... Śniło mi się, że się uda... No to się uda, bo dlaczego ma się nie udać... Ja pitolę, stawiam milion złotych, że się uda.
I od razu kolejny rozdział, bo to będzie ostatni – jak na razie. Autorka musi dopisać kolejne
Następnego dnia nastolatkowie obudzili się bardzo wcześnie. Od razu po przebudzeniu się do siebie tajemniczo uśmiechali. Lecz mina im rzedła, gdy nadszedł czas opuszczenia celi.
Tak im się podobało w celi, że nie chcieli wychodzić.
Przyszedł po nich sługa władcy:
– Nadszedł czas! Nasz łaskawy władca oznajmił że daje wam po bochenku chleba na przeżycie. Zapraszam za mną! – rozkazał.
Przy wyjściu wręczył Pawłowi i Ani obiecany bochenek chleba.
Co jest? Miało być po bochenku na łepka. Zatem sługa powinien dać 'obiecane bochenki chleba'.
Szli po cichu za sługą on zaprowadził ich do sali tronowej, w której wcześniej byli. Przywitał ich tam Aleksander Wielki i pokazał pewne stare drzwi, które nie pasowały ani trochę do wnętrza, wykonane z drewna.
Drzwi, które pojawiły się znikąd, bo przecież wcześniej ich nie zauważyli, a są tak wyraźnie odróżniające się od pozostałych – złotych.
– Proszę to wasze przejście do labiryntu- powiedział i machną ręką w kierunku drzwi.
Teleportacja rządzi.
Widać było że był bardzo rozkojarzony ( pewnie dlatego nie zobaczył że chłopak trzyma coś za plecami).
Władca imperium macedońskiego rozkojarzony byle drzwiami...
– Te drzwi! – wykrzyknęła trochę za głośno Ania.
– Tak te drzwi to będziemy się już zbierać miło było. Pa!
– Ale jak to? – szepczę do ucha Pawła dziewczyna.
– Co trzymasz za plecami? – pyta nagle władca.
– A nic, nic – odpowiada równie szybko pewny siebie chłopak.
– Natychmiast mi to pokaż! – rozkazuje.
Wtedy wszystko się tak szybko dzieje za rozkazem tego okropnego człowieka sługa rzuca się w stronę nastolatków, lecz oni są szybsi otwierają drzwi i wskakują do środka. Dobiega do nich wierny sługa, jednak one się już zatrzasnęły i zniknęły.
Dlaczego mnie to nie dziwi?... Znikające drzwi... Chyba na końcu książki będzie taki spis rzeczy, które zniknęły.
Po powrocie z trudnej rozmowy nastolatkowie od razu zasnęli o dziwno spali spokojnie, gdy nagle Ania się obudziła, usłyszała głosy.
"O dziwno" – autorka pewnie boi się formy 'o dziwo', bo myśli, że to 'dziwka' w wołaczu.
Ktoś przez kraty wrzucił im plecak. Następnie można było usłyszeć w oddali kroki. Dziewczyna obudziła Pawła.
– Co się dzieje ? – zapytał zaspany chłopak.
– Coś tam leży, ktoś nam coś wrzucił przez kraty. – powiedziała z niepokojem w głosie Ania.
– Spokojnie zobaczmy co jest w środku. – rzekł jeszcze senny nastolatek.
To pisanie małą literą po kropce jest rozbrajające.
Razem powoli podeszli do plecaka. Odważny młodzieniec otworzył suwak plecaku i zajrzał do środka. Ania była zdenerwowana nie wiedziała co tam jest, martwiła się o chłopaka.
Laska, wyluzuj. Przecież nie będzie tam bomby z opóźnionym zapłonem.
Jednak na twarzy Pawła pojawił się szeroki uśmiech. W środku było mnóstwo jedzenia i picia oraz różne pomocne rzeczy takie jak: latarka, kompas, mapa labiryntu oraz dziwny przedmiot.
W ten sposób inteligentny czytelnik dowiaduje się, że cały pałac króla jest na podsłuchu, no bo niby skąd koledzy Pawła mieliby wiedzieć, że potrzebuje mapy labiryntu i kompasu? A nie sądzę, by ktoś ze sług króla miał dostęp do takich przedmiotów.
– Co tam jest? Po co się tak uśmiechasz? – pytała zdenerwowana dziewczyna.
Paweł nic nie odpowiedział tylko pokazał jej zawartość plecaka. Na jej twarzy również pojawił się szeroki uśmiech. Nie wierzyli w to co zobaczyli. Następnie zadowoleni przeglądali zawartość torby.
– Wszytko co nam się przyda! Ciekawy jestem kto nam to podrzucił! – wykrzyknął zadowolony chłopak.
– Magiczna wróżka! – podpowiedziała Anka.
Jak już wspomniałem, dużego wyboru nie mają. Król im tego na pewno nie dał, bo niby skąd miał wziąć latarkę. Słudzy króla odpadają z tego samego powodu. Pozostają mózgowcy przy komputerach. Ale jak znam autorkę, to na pewno mnie zaskoczy.
Szczęśliwi zaczęli się śmiać.
– Wszystko super tylko do czego służy ten dziwny przedmiot to chyba jakiś kamień? – spytała dziewczyna.
Był on niewielkiej wielkości koloru czerwonego z czarnymi kropkami, wyglądał na bardzo starego.

– Nie wiem może nam się przyda. Zostawmy go na razie w plecaku.
– Czyli może nam się udać – zadała kolejne pytanie Ania.
– Co może nam się udać? – zapytał zdziwiony chłopak.
– Przejście przez labirynt – odpowiedziała.
– Jest to teraz całkiem możliwe – powiedział ze śmiechem Paweł.
Potem z nadzieją, że może się to udać poszli spać. Śniło się im to, że udaję się im wyjść z labiryntu.
Uda nam się?... Tak, na pewno się uda... Śniło mi się, że się uda... No to się uda, bo dlaczego ma się nie udać... Ja pitolę, stawiam milion złotych, że się uda.
I od razu kolejny rozdział, bo to będzie ostatni – jak na razie. Autorka musi dopisać kolejne

Następnego dnia nastolatkowie obudzili się bardzo wcześnie. Od razu po przebudzeniu się do siebie tajemniczo uśmiechali. Lecz mina im rzedła, gdy nadszedł czas opuszczenia celi.
Tak im się podobało w celi, że nie chcieli wychodzić.
Przyszedł po nich sługa władcy:
– Nadszedł czas! Nasz łaskawy władca oznajmił że daje wam po bochenku chleba na przeżycie. Zapraszam za mną! – rozkazał.
Przy wyjściu wręczył Pawłowi i Ani obiecany bochenek chleba.
Co jest? Miało być po bochenku na łepka. Zatem sługa powinien dać 'obiecane bochenki chleba'.
Szli po cichu za sługą on zaprowadził ich do sali tronowej, w której wcześniej byli. Przywitał ich tam Aleksander Wielki i pokazał pewne stare drzwi, które nie pasowały ani trochę do wnętrza, wykonane z drewna.
Drzwi, które pojawiły się znikąd, bo przecież wcześniej ich nie zauważyli, a są tak wyraźnie odróżniające się od pozostałych – złotych.
– Proszę to wasze przejście do labiryntu- powiedział i machną ręką w kierunku drzwi.
Teleportacja rządzi.
Widać było że był bardzo rozkojarzony ( pewnie dlatego nie zobaczył że chłopak trzyma coś za plecami).
Władca imperium macedońskiego rozkojarzony byle drzwiami...
– Te drzwi! – wykrzyknęła trochę za głośno Ania.
– Tak te drzwi to będziemy się już zbierać miło było. Pa!
– Ale jak to? – szepczę do ucha Pawła dziewczyna.
– Co trzymasz za plecami? – pyta nagle władca.
– A nic, nic – odpowiada równie szybko pewny siebie chłopak.
– Natychmiast mi to pokaż! – rozkazuje.
Wtedy wszystko się tak szybko dzieje za rozkazem tego okropnego człowieka sługa rzuca się w stronę nastolatków, lecz oni są szybsi otwierają drzwi i wskakują do środka. Dobiega do nich wierny sługa, jednak one się już zatrzasnęły i zniknęły.
Dlaczego mnie to nie dziwi?... Znikające drzwi... Chyba na końcu książki będzie taki spis rzeczy, które zniknęły.
Wita gospodarz, właściciel, przełożony, osoba starsza. Jeśli nie jesteś żadnym z nich, używaj zwrotu WITAJ.