02-12-2012, 00:16
Był piękny słoneczny dzień 2003 roku. Mała dziewczynka w podskokach biegła do ogromnych, brązowych drzwi. W ręku trzymała trzy mleczyki. Nuciła pod nosem jedynie sobie tylko znaną piosenkę. Wiał lekki wietrzyk, a w oddali dało się słyszeć odgłosy ruchy ulicznego. Z uśmiechem na swej niewinnej twarzy otworzyła drzwi. Otoczył ją półmrok. Przedmioty znajdujące się w pomieszczeniu wywołały u niej lęk.
Zatrzymała się zbita z tropu, gdyż w środku nie zauważyła nikogo. Zmrużyła oczy, kiedy gdzieś ze środka usłyszała głośne sapanie.
— Tatusiu? — spytała, drżącym głosem. Zaniepokojona tym, że coś mogło mu się stać, powoli, stópka za stópką ruszyła w kierunku dochodzącego ją hałasu. Z szeroko otwartymi oczami i wyciągniętą przed siebie rączką wyglądała na przerażoną. Bo taka też była. Drżącą dłonią odsłoniła zasłonę.
Człowiek, który przechodził akurat obok brązowych drzwi, usłyszał kobieca krzyk, a następnie męski wrzask. Nie zwróciłby na to uwagi, bo przecież ludzie ciągle się kłócą, gdyby nie ta mała dziewczynka. Ze łzami w oczach wybiegła z budynku, upuszczając po drodze trzy mleczyki. Biegła ile sił w nogach, nie oglądając się za siebie. Upadła na kolana, ścierając sobie przy tym skórę na dłoniach. Wrzasnęła, gdy popłynęła krew, poderwała się i zniknęła za rogiem.
Mężczyzna długo jeszcze stał w tym samym miejscu. Bał się o dziewczynkę, którą ewidentnie coś przeraziło. Słyszał krzyki w budynku, lecz nikt za nią nie wybiegł. On jednak nie odważył się zajrzeć do środka i nigdy tego nie zrobił.
Czy żałował? Prawdopodobnie tak. Czy mógłby jej pomóc? Gdyby zainterweniował może uratowałby jej życie? Nie wiedział, gdyż nigdy więcej już jej nie zobaczył.
Zapewne, Drogi Czytelniku, jesteś ciekawy, co dziewczynka zobaczyła za kotarą. Nie odpowiem na Twoje pytania. Może już się domyślasz, może nie — to byłam ja. Opowiem Ci natomiast, jak widok ten zmienił moje życie.
Jeżeli nie posiadasz Demona przeszłości — wspomnień, które nie pozwalają Ci iść dalej, nie powinieneś tego czytać. Jest to wypowiedź mająca charakter pamiętnika, której celem jest uratowanie Twojego życia.
Kiedy odsłoniłam kotarę, miałam osiem lat. Byłam dzieckiem, które dopiero zaczynało rozumieć pewne rzeczy. Nie przygotowałam się jeszcze na to całe piekło. Moja matka nigdy nie dowiedziała się o tamtym incydencie. Zauważyła oczywiście zmianę w moim zachowaniu. Nie każde dziecko milknie z dnia na dzień. Wezwała więc pomoc.
Chciała dobrze, rozumiem. Aczkolwiek nie tędy droga. Zostałam sama, zmuszona do zamknięcia w sobie tamtej chwili. Wielu profesjonalistów na rozmaite sposoby próbowało się czegoś dowiedzieć. Jednak nic z tego.
Mimo to coś zauważyli. W moim zachowaniu zaczęła przejawiać się agresja, wręcz nienawiść. Przepisali mi więc środki uspokajające.
Trzy lata później, zostawili mnie w spokoju. Widok ludzi, którzy mi to zrobili, napawał mnie odrazą. To ona mnie ukształtowała. Po trzech latach spędzonych w zupełnym zamknięciu na świat poczułam, że już pora. Pora by rozpocząć walkę o życie.
Trwało to do tegorocznego lata. Wspomnienia i emocje atakowały mnie codziennie, za każdym razem raniąc ze zdwojoną siłą. Tyle przepłakanych nocy i po co? By wyzbyć się wszelkich emocji? By być wrakiem człowieka, którym teraz jestem? Czy nie łatwiej było się poddać? Nie, nie zrobiłam tego. Czy żałuję? Odpowiadam szczerze: nie wiem..
Z dnia na dzień czułam się coraz lepiej, zdrowiałam. Ataki stawały się rzadsze, wiedziałam więc że zyskuję siłę na finał. Teraz wystarczyło tylko przetrwać.
W końcu nadeszła ta noc. Czułam, że to właśnie ten moment. Obrazy pozbawiły mnie tchu. Upadłam na łóżko, czując, jak z moich płuc uchodzi powietrze. Zobaczyłam wściekłość na twarzy ojca, z oczu popłynęły mi łzy. Serce rozdarł ogromny ból, wepchnęłam więc pięść do ust, by zdusić krzyk. Musiałam przecierpieć to w ciszy, sama. Przez moją głowę przewijało się tysiące myśli. Zaczynałam żałować, chciałam umrzeć. Chciałam się poddać.
Ale coś kazało mi walczyć. Mimo to, kusiła mnie wizja samobójstwa. Ból był nie do zniesienia.
Jak z letargu wstałam i ruszyłam do kuchni. Byłam odrętwiała, nie bardzo świadoma tego, co robię. Chwyciłam pierwszy nóż ze stołu, po czym wróciłam do pokoju. Zupełnie przerażona tym, co mnie czeka, przyłożyłam nóż do nadgarstków. Musiałam oczyścić siebie. Wylać cały ten brud, to świństwo, które niszczyło mnie od środka. Zamknęłam oczy, przełknęłam ślinę i szybkim ruchem wykonałam głębokie cięcie. Z moich ust wyrwał się głośny jęk. Poczułam pulsujący ból o niesamowitej sile. Póki jeszcze panowałam nad swoim ciałem nacięłam drugą rękę. Krzyknęłam.
Krew wylewała się z moich ran na łóżko. Prześcieradło zmieniło kolor na szkarłatny. Ból się pogłębiał, a ja krzyczałam coraz głośniej. Chciałam zagłuszyć szyderczy śmiech ojca. Czułam się, jak w tandetnym filmie. Byłam sama, przegrywałam..
Gdy straciłam oddech, obojętność wzięła mnie w swoje ramiona. Wyschły łzy, ustąpiły wszelkie uczucia. To koniec. Nie byłam pewna czy zasypiam, czy umieram..
Następnego dnia obudziłam się w szpitalu. Jakaś część mnie, skażona wydarzeniem z przeszłości została zniszczona. Kosztem szczęścia, nadziei i miłości. Wiedziałam, kogo za to ukarać.
Ostatnim etapem było odwiedzenie tamtego miejsca. Dotarłam tam tą samą drogą, co wtedy. Przed budynkiem, dawno już zamkniętym, siedział mężczyzna z dzieckiem. Możliwe, że ten sam, co wiele lat temu. Według niego, spóźniłam się trzy lata.
Nie wiedziałam, jak powinnam zareagować. Czułam swoją nienawiść, którą nasycone było tamto powietrze. Ciągle tam była, czekała na mnie.
To wszystko zakończy się dopiero, gdy stanę twarzą w twarz z kobietą zza kotary. To równie dobrze może się nigdy nie wydarzyć.
Zostało mi tylko jedno: zemsta.
Drogi Czytelniku, nie chciałam Cię przestraszyć. To przestroga. Musisz zniszczyć swojego Demona, inaczej on zniszczy Ciebie. A co, jeśli nigdy się nie pozbierasz? Zaryzykuj, możesz wygrać własne życie.
Zatrzymała się zbita z tropu, gdyż w środku nie zauważyła nikogo. Zmrużyła oczy, kiedy gdzieś ze środka usłyszała głośne sapanie.
— Tatusiu? — spytała, drżącym głosem. Zaniepokojona tym, że coś mogło mu się stać, powoli, stópka za stópką ruszyła w kierunku dochodzącego ją hałasu. Z szeroko otwartymi oczami i wyciągniętą przed siebie rączką wyglądała na przerażoną. Bo taka też była. Drżącą dłonią odsłoniła zasłonę.
Człowiek, który przechodził akurat obok brązowych drzwi, usłyszał kobieca krzyk, a następnie męski wrzask. Nie zwróciłby na to uwagi, bo przecież ludzie ciągle się kłócą, gdyby nie ta mała dziewczynka. Ze łzami w oczach wybiegła z budynku, upuszczając po drodze trzy mleczyki. Biegła ile sił w nogach, nie oglądając się za siebie. Upadła na kolana, ścierając sobie przy tym skórę na dłoniach. Wrzasnęła, gdy popłynęła krew, poderwała się i zniknęła za rogiem.
Mężczyzna długo jeszcze stał w tym samym miejscu. Bał się o dziewczynkę, którą ewidentnie coś przeraziło. Słyszał krzyki w budynku, lecz nikt za nią nie wybiegł. On jednak nie odważył się zajrzeć do środka i nigdy tego nie zrobił.
Czy żałował? Prawdopodobnie tak. Czy mógłby jej pomóc? Gdyby zainterweniował może uratowałby jej życie? Nie wiedział, gdyż nigdy więcej już jej nie zobaczył.
Zapewne, Drogi Czytelniku, jesteś ciekawy, co dziewczynka zobaczyła za kotarą. Nie odpowiem na Twoje pytania. Może już się domyślasz, może nie — to byłam ja. Opowiem Ci natomiast, jak widok ten zmienił moje życie.
Jeżeli nie posiadasz Demona przeszłości — wspomnień, które nie pozwalają Ci iść dalej, nie powinieneś tego czytać. Jest to wypowiedź mająca charakter pamiętnika, której celem jest uratowanie Twojego życia.
Kiedy odsłoniłam kotarę, miałam osiem lat. Byłam dzieckiem, które dopiero zaczynało rozumieć pewne rzeczy. Nie przygotowałam się jeszcze na to całe piekło. Moja matka nigdy nie dowiedziała się o tamtym incydencie. Zauważyła oczywiście zmianę w moim zachowaniu. Nie każde dziecko milknie z dnia na dzień. Wezwała więc pomoc.
Chciała dobrze, rozumiem. Aczkolwiek nie tędy droga. Zostałam sama, zmuszona do zamknięcia w sobie tamtej chwili. Wielu profesjonalistów na rozmaite sposoby próbowało się czegoś dowiedzieć. Jednak nic z tego.
Mimo to coś zauważyli. W moim zachowaniu zaczęła przejawiać się agresja, wręcz nienawiść. Przepisali mi więc środki uspokajające.
Trzy lata później, zostawili mnie w spokoju. Widok ludzi, którzy mi to zrobili, napawał mnie odrazą. To ona mnie ukształtowała. Po trzech latach spędzonych w zupełnym zamknięciu na świat poczułam, że już pora. Pora by rozpocząć walkę o życie.
Trwało to do tegorocznego lata. Wspomnienia i emocje atakowały mnie codziennie, za każdym razem raniąc ze zdwojoną siłą. Tyle przepłakanych nocy i po co? By wyzbyć się wszelkich emocji? By być wrakiem człowieka, którym teraz jestem? Czy nie łatwiej było się poddać? Nie, nie zrobiłam tego. Czy żałuję? Odpowiadam szczerze: nie wiem..
Z dnia na dzień czułam się coraz lepiej, zdrowiałam. Ataki stawały się rzadsze, wiedziałam więc że zyskuję siłę na finał. Teraz wystarczyło tylko przetrwać.
W końcu nadeszła ta noc. Czułam, że to właśnie ten moment. Obrazy pozbawiły mnie tchu. Upadłam na łóżko, czując, jak z moich płuc uchodzi powietrze. Zobaczyłam wściekłość na twarzy ojca, z oczu popłynęły mi łzy. Serce rozdarł ogromny ból, wepchnęłam więc pięść do ust, by zdusić krzyk. Musiałam przecierpieć to w ciszy, sama. Przez moją głowę przewijało się tysiące myśli. Zaczynałam żałować, chciałam umrzeć. Chciałam się poddać.
Ale coś kazało mi walczyć. Mimo to, kusiła mnie wizja samobójstwa. Ból był nie do zniesienia.
Jak z letargu wstałam i ruszyłam do kuchni. Byłam odrętwiała, nie bardzo świadoma tego, co robię. Chwyciłam pierwszy nóż ze stołu, po czym wróciłam do pokoju. Zupełnie przerażona tym, co mnie czeka, przyłożyłam nóż do nadgarstków. Musiałam oczyścić siebie. Wylać cały ten brud, to świństwo, które niszczyło mnie od środka. Zamknęłam oczy, przełknęłam ślinę i szybkim ruchem wykonałam głębokie cięcie. Z moich ust wyrwał się głośny jęk. Poczułam pulsujący ból o niesamowitej sile. Póki jeszcze panowałam nad swoim ciałem nacięłam drugą rękę. Krzyknęłam.
Krew wylewała się z moich ran na łóżko. Prześcieradło zmieniło kolor na szkarłatny. Ból się pogłębiał, a ja krzyczałam coraz głośniej. Chciałam zagłuszyć szyderczy śmiech ojca. Czułam się, jak w tandetnym filmie. Byłam sama, przegrywałam..
Gdy straciłam oddech, obojętność wzięła mnie w swoje ramiona. Wyschły łzy, ustąpiły wszelkie uczucia. To koniec. Nie byłam pewna czy zasypiam, czy umieram..
Następnego dnia obudziłam się w szpitalu. Jakaś część mnie, skażona wydarzeniem z przeszłości została zniszczona. Kosztem szczęścia, nadziei i miłości. Wiedziałam, kogo za to ukarać.
Ostatnim etapem było odwiedzenie tamtego miejsca. Dotarłam tam tą samą drogą, co wtedy. Przed budynkiem, dawno już zamkniętym, siedział mężczyzna z dzieckiem. Możliwe, że ten sam, co wiele lat temu. Według niego, spóźniłam się trzy lata.
Nie wiedziałam, jak powinnam zareagować. Czułam swoją nienawiść, którą nasycone było tamto powietrze. Ciągle tam była, czekała na mnie.
To wszystko zakończy się dopiero, gdy stanę twarzą w twarz z kobietą zza kotary. To równie dobrze może się nigdy nie wydarzyć.
Zostało mi tylko jedno: zemsta.
Drogi Czytelniku, nie chciałam Cię przestraszyć. To przestroga. Musisz zniszczyć swojego Demona, inaczej on zniszczy Ciebie. A co, jeśli nigdy się nie pozbierasz? Zaryzykuj, możesz wygrać własne życie.